Przysmak Amerykanów

Stany Zjednoczone to zapewne kierunek podróży, o którym śni mnóstwo osób i nikt nie chce, by zakończyło się to tylko i wyłącznie na sferze marzeń. Sam będąc bardzo młodą osobą wyobrażałem sobie, że będzie to cudowna chwila, gdy znajdę się już na tamtej ziemi i zwiedzę swoje ulubione miejsca. Jako młody chłopak najbardziej cieszyłem się na widok starych filmów, gdzie kowboje strzelali się z rewolwerów, a cała akcja toczyła się na dzikim zachodzie. Właśnie taką Amerykę zapamiętałem z wtedy i taką zapragnąłem zobaczyć.

Nie myślałem zupełnie o tym, jak wielkie są wieżowce w Nowym Jorku, czy Chicago, jak potężne pieniądze można wygrać w kasynie w Las Vegas i jak wygląda stolica USA, czyli Waszyngton. Mnie od zawsze interesowała dzika Ameryka, czyli takie stany jak Nevada, Utah, Texas, czy Arizona. Największym marzeniem było to, które chciało zrealizować wielu moich znajomych, czy też ludzi z całego świata. Marzeniem tym było przejechanie starej i kultowej drogi nr. 66, czyli Route 66. Na samą myśl o tym, że wsiądę kiedyś w starego Chevroleta Corvette, odkupionego od jednego z podstarzałych Amerykanów, dostawałem niesamowitych ciarek na całym ciele i pragnąłem, by jak najszybciej dostać się za ocean.

Młodość ma to do siebie, że nie jesteśmy jeszcze bardzo zepsuci życiem i posiadamy w sobie dużo wiary oraz cierpliwości, która bardzo mocno przydaje się podczas realizacji marzeń. Zacząłem więc odkładać pieniądze już na początku swojej pierwszej pracy i od najmłodszych lat obrałem sobie cel, do którego dążyłem każdego dnia. Ameryka i wylot do niej nie jest w obecnych czasach wcale tak drogi, jak mogło by się to wydawać niektórym osobom. Na promocji bilety można znaleźć nawet za 600zł w jedną stronę, więc nie jest to zaporowa cena, jeśli patrzymy pod kątem spełniania marzeń. Wtedy gdy ja udałem się za ocean, był to troszkę większy wydatek, ale o tym zaraz.

Po drodze musiałem przecież jeszcze wyrobić wizę, która jest obowiązkowa do tej pory, a kilka lat temu również nie było bez niej szans dostać się za USA. Sam proces wyrabiania wizy przebiegł nadzwyczaj spokojnie. Na początku odbywa się to tak, że musimy złożyć wniosek przez internet i wypełnić tam wszystkie możliwe punkty. Zajmuje to trochę czasu, ale od tego zaczyna się nasza cała weryfikacja. Żeby dostać wizę musimy być oczywiście osobą niekaralną i to jest bardzo ważny argument. Po wypełnieniu dokumentu na stronie dostajemy telefon, lub mailem przychodzi nam termin spotkania. Mamy do wyboru dwa miasta, są nimi Kraków i Warszawa. Z racji mojego miejsca zamieszkania wybrałem bliższy mi Kraków i udałem się tam w terminie, który został mi wyznaczony.

Z tego co pamiętam nie czekałem bardzo długo i trwało to bodajże dwa tygodnie od wypełnienia wniosku na stronie. Po przybyciu do Krakowa kazano nam oddać telefony i czekać na swoją kolej. Gdy nadeszła moja starałem się nie okazywać stresu, ale muszę przyznać że lekki był. Słyszałem bowiem mnóstwo historii o tym, że wizy są wielu osobom odmawiane i czasem zdarza się to totalnie bez powodu. Na szczęście pan konsul okazał się bardzo miłym człowiekiem i obyło się bez nieprzyjemnych sytuacji. Cała rozmowa trwała kilka minut i wizę dostałem na całe szczęście po trzech tygodniach. Cieszyłem się jak nigdy bo wiedziałem, że na drodze stoją już tylko kwestie finansowe i kwestia urlopu w pracy.

Ten drugi problem rozwiązałem zwalniając się, gdyż i tak nie byłem zadowolony z zajęcia, które wykonywałem i nadszedł czas na wyjazd, co było dla mnie sprawą priorytetową. Do Ameryki wybrałem się miesiąc po tym, jak dostałem do ręki wizę. Jeszcze na lotnisku nie mogłem się oprzeć pokusie i spróbowałem ich kilku przysmaków, które widziałem tylko na filmach i słyszałem z opowieści. Było to słynne masło orzechowe, oraz syrop klonowy na odchudzanie. Obydwie pozycje przypadły mi mocno do gustu i stałem się z miejsca jeszcze większym fanem Stanów, niż byłem przed wylotem. Po zakwaterowaniu i załatwieniu wszystkich formalności udałem się z kuzynem na miasto. Miałem ogromne szczęście, że ktoś z rodziny mieszkał w Tucson, czyli jednym z większych miast stanu Arizona.

Kuzyn odebrał mnie z lotniska i mogłem zacząć zwiedzać jeden z moich ulubionych stanów. Pieniądze miałem na okres jednego miesiąca i był to czas, w którym chciałem zobaczyć jak najwięcej. Jak wiadomo każdy z 50 stanów Ameryki jest tak ogromny, że miesiąc wystarczyłby może na przeczesanie prerii Arizony i zwiedzenie tego stanu dość dobrze. Nie było jednak czasu na zwiedzenie choćby dwóch z wyżej wymienionych 50. Postanowiłem sobie więc, że nie jest to z pewnością moja jedyna podróż do Ameryki i będę tutaj wracał bardzo często, a w najlepszym wypadku zamieszam tu kiedyś, gdy moje finansowe życie ułoży się bardzo dobrze. Zacząłem od wielu parków narodowych, które są zlokalizowane w Arizonie i okolicach. W Tucson są też jedne z największych kaktusów na świecie, dochodzące wysokością do kilku metrów. Robiło to naprawdę mega duże wrażenie, a moją pierwszą podróż do Stanów zapamiętam do końca życia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here